Do Plusk sprowadziliśmy się 28 listopada 1982 roku, zaraz po ukończeniu Politechniki Gdańskiej, w pierwszą rocznicę urodzin Adama, do domu, który kupił nam ojciec. Przywiózł nas z Nowej Wsi, gm. Purda, ciągnikiem z dwiema przyczepami. Na jednej meble, łóżka i nas w pierzynach, na drugiej drewno opałowe do rozpalenia w piecu kaflowym, abyśmy tak od razu nie zamarzli. Przez las 25 km i dojechaliśmy. Pluski, wieś zapomniana przez autobus, pracy zero, a tu zima za pasem. Woda ze studni za szmatą na podłodze zamarza, wychodek na podwórku, jedyne co dobre to chata wielka, a jezioro skute lodem nadaje się do na jazdy na łyżwach. Rano ciemno, w dzień zimno, wieczorem ciemno, Adam beczy… Co tu robić…. Doczekaliśmy wiosny …Ogródek kwiatowy, warzywny, małe kaczuszki, kury, mamy co jeść. Otworzyliśmy warsztat stolarski, w pomieszczeniu, w którym od czasów międzywojennych mieścił się sklep cynamonowy. Przez lata ludność Plusk kupowała tam naftę, żywność, kiszone ogórki, śledzie z beczki i koniak. W rogu sklepu chłopy ze wsi grali w karty. Ciężka walka z tym stolarstwem, sprzedajemy drewniane donice, tacki, okna, drzwi, daje się żyć .
Kotłujemy się na podwórku pomiędzy szopkami, ogródkiem i drobiem. Jest fajnie. Zaczynamy wynajmować pokoje. Pojawia się drugie dziecko. W 1989 roku budujemy pierwszy budynek z pokojami gościnnymi. Stoi on na miejscu szopki, którą widać na zdjęciu po lewej stronie, są tam teraz pokoje nr 1,2,3,4. Cały czas prowadzimy przy budynku głównym roboty remontowe. Likwidujemy, kury i kaczki, za bardzo brudzą, nie podoba się to turystom.
W 1994 roku, 1 maja, na miejscu stolarni otwieramy Bar Złoty Strug, sprawa będzie prosta, nalejemy kilka piw, podamy frytki na papierowej tacce, mało roboty, będzie super, dosyć tych kaczek i kur. Nic z tego. Życie po roku wszystko weryfikuje, piwo musi być w szkle, papierowa tacka do kosza, potrzebny schabowy na talerzu, ziemniaczki ze szczypiorkiem, świeże jajka sadzone, jagody, grzyby, ryby… Kawa najlepiej z ekspresu. I znowu do roboty, dobudowywanie, nowa kuchnia, magazyny, zmywak, ogródek piwny, tarasy… Dzieci rosą, na zdjęciu Adam z prawej, Tomek z lewej.
W 1996 budujemy następny dom z pokojami gościnnymi, stoi on na miejscu wiaty, którą widać na zdjęciu powyżej. Mieszczą się tam pokoje nr 5,6,7,8. Praca ciężka, urlopu zero, przecież jesteśmy cały czas na wczasach. Po dwóch latach kupujemy rozbiórkowy drewniany domek i stawiamy go pomiędzy już istniejącymi, na gruncie, który dokupujemy od sąsiada. Jest to nasz bungalow, inaczej pokój nr 9.
Jest rok 2003, dopada nas kryzys emocjonalny, nie dajemy rady i wszystko się wali. Ciągła praca i stres doprowadza do zawirowań w układzie rodzinnym. Wszystko zawisło na włosku… Przetasowania w rodzinie... Jesteśmy na dole sinusoidy. Powoli, rok po roku dźwigamy się, zmieniamy wystrój restauracji, powiększamy powierzchnię o nową salę „Sala w szybach”, organizujemy koncerty na świeżym powietrzu, karaoke, naukę tańca, grają u nas zespoły rockowe, znowu jest fajnie. Nasze pierwsze wielkie 10-cio lecie, potem 15-lecie, za rok świętujemy 20-ty jubileusz otwarcia , nie do wiary. A to my teraz, oby szczęście nam i naszym pracownikom sprzyjało, a klient był zawsze zadowolony.